Dwa mosty, których projektanci w doczesnym życiu nie doczekali ich otwarcia. Twórca pierwszego z nich architekt Ryszard Plueddemann zmarł w lutym 1910, podczas gdy jego wrocławski Most Cesarski otwierano dopiero w październiku tego samego roku. Częściowo uszkodzony podczas II wojny i od tego czasu nazywany Grunwaldzkim. A to w związku z tym, że do rekonstrukcji użyto stalowych nitów pozyskanych ze złomowanych zbroi rycerskich z wielkiej bitwy roku 1410. Historia tak prawdziwa jak i ta, że Plueddemann umarł tak wcześnie, by nie musiał stawać pod przęsłem mostu w momencie jego próbnego obciążania. A wszystko z powodu rzekomego odkrycia poważnych błędów projektowych. W każdym razie nitowaną konstrukcję mostu można podziwiać do dzisiaj.
Grunwaldzki z Mazowieckiej |
Z kolei Amerykański inżynier Jan Roebling nie doczekał niestety ani otwarcia, ani nawet rozpoczęcia budowy swego nowojorskiego dzieła. Chodzi oczywiście o Most Brookliński - drugą z przepraw mostowych wspomnianych na początku wpisu. Roebling zmarł z powodu urazu stopy na kilka miesięcy przed faktycznym rozpoczęciem robót, co nastąpiło w 1870. Prace kontynuował jego syn Waszyngton. Most ukończono w roku 1883. Młodszy Roebling pośród wielu innych pracujących pod wodą robotników zapadł na chorobę kesonową. Stało się to z powodu przebywania w środowisku o zmiennym ciśnieniu podczas nadzorowania podwodnych robót budowlanych i związanej z tym zbyt szybkiej dekompresji. Poważnie chory dożył roku 1926. Także z Mostem Brooklińskim związana jest plotka o niedoskonałościach projektowych i konstrukcyjnych. Pojawiła się ona w tydzień po otwarciu mostu i sugerowała bliską jego awarię, a nawet zerwanie. Nic się jednak nie wydarzyło i stalowe podwieszenia Brooklińskiego można podziwiać po czasy współczesne.
Ten pierwszy szary to Brookliński - ten niebieski z tyłu to Manhattański Oba widziane z Columbia Heights na Brooklinie |
Wszystko to piękne, ale są w życiu sprawy o wiele większe niż najbardziej nawet niesamowite osiągniecia inżynierii mostowej. W związku z tym właśnie, Edward Stachura skontrował zachwyty Władymira Majakowskiego nad podwieszonym wytworem ojca i syna Roeblingów w znanym wierszu. Że nie żaden most lecz na drugą stronę głową przebić się przez obłędu los - to jest dopiero coś! A co na to Zwierzyniecki?
Piękny to tekst... a Sted - no cóż.
OdpowiedzUsuń