29 czerwca 2011

Z NOWEJ ŚWIDNICKIEJ DO NOWEGO JORKU

Przedłużenie ulicy Świdnickiej poza linię fosy oraz dawną bramę miejską przy dzisiejszym Podwalu, nazywano już od początków XIX wieku ulicą Świdnicką Nową. Po roku 1945 nazwa ta poszła jednak w niepamięć. Świdnicką określa się dziś cały jej odcinek od Rynku aż po wiadukt kolejowy i ulicę Powstańców Śląskich. Nie ma podziału na nowe i stare. Wojna dramatycznie zmieniła tu historię i architekturę. Do tego nawet stopnia, że Świdnicka od lat pięćdziesiątych miała na zawsze stać się już tylko prospektem Stalingradzkim.


Świdnicka Nowa w stronę Starego Miasta
www.wroclaw.hydral.com.pl

A miasto potrzebuje ulic i domów. Najlepiej można to odczuć we Wrocławiu, gdy spacerując wśród zwartej zabudowy, w wielu miejscach nagle wszystko się urywa. Kończą się domy. Kończą ulice. Przed nami tylko pustawa przestrzeń z rozsypanymi klockami blokowisk i sterczącymi kikutami zaniedbanych topoli. Anty-miasto. I tylko stary bruk uliczny, nieraz z pozostałościami tramwajowych torowisk, uparcie stoi na straży historii zniszczonego miasta. Bez respektu dla upływającego czasu, bagatelizowany nieraz przez współczesnych, bruk ten w wielu miejscach wciąż jednak wyznacza dawny układ ulic. Szkielety nie rozpadają się wcale tak łatwo. Odpoczywają sobie w zapomnieniu. Wciąż z nadzieją, że kiedyś jeszcze przyczepią doń ścięgna i mięso. Owe wspaniałe budynki napierające tłustymi fasadami na przyległe ulice i place. Na aleje wypełnione ciasno drzewami i samochodami. Ze sklepami w przyziemiach. Piętrami biur i mieszkań. A przede wszystkim ludźmi, ludźmi, ludźmi. Krwinkami w miejskich arteriach. Powracającym życiem.


Za wiaduktem Świdnicka współczesna

I takie właśnie dziwne to wrażenie towarzyszyło spacerowiczowi, gdy przez lata przemierzał on Świdnicką od Rynku na krzyckie południe. Najpierw plac Kościuszki. Potem skrzyżowanie z dzisiejszą Piłsudskiego. Zaraz wiadukt i tory kolejowe. A dalej już tylko wrażenie końca miasta. Dziura i otchłań. Gęste lecz właśnie zaniedbane drzewa na Powstańców. I wspomniane klocki, pozostawione jakby po zabawie przez niegrzeczne dzieci. A był przecież czas przed Festung Breslau, gdy kolej nie była w stanie podzielić miasta. Zwarta zabudowa po obu stronach nasypu tworzyła tu ciągłą, uporządkowaną architekturę. Dawała to niezbędne poczucie ciasnoty miejskiej. Tak konieczne do utrzymania mieszczan w kupie. Fizycznie i mentalnie.


Estakada nad Pershing Square przy 42. ulicy w Nowym Jorku

Dziś, po latach smutnych coś się w tym krajobrazie zmienia. Nie wraca już co prawda stare. Lecz nowe nie wdziera się jako siła niszcząca. Cóż zresztą tu niszczyć? Nowe obserwuje, a potem wypełnia. To nowe to prywatne Arkady. Powstałe już za torami, doskonale blokują perspektywę Świdnickiej. Prześwietny widok świeżo zastygłego olbrzyma. I to zarówno z oddali Rynku jak i z bliskości skrzyżowania Piłsudskiego. Szkielet obrasta nową tkanką w najlepszym stylu. 


Wiadukt kolejowy i przepust na Powstańców Śląskich
 
Gdy bowiem podejdziemy do odnowionego wiaduktu, nie uciekniemy już od skojarzenia z samym Nowym Jorkiem. Estakada samochodowa przy Grand Central Terminal nad Pershing Square to esencja tamtego miasta na Manhattanie. Skoro Świdnicka ma być tym czym chcielibyśmy aby była, niech porównanie to będzie komplementem. A czy uprawnione jest to skojarzenie czy też nie - nic już nie poradzimy. Takie wrażenie. Znów stopniowo zaczyna się wyczuwać zanikłe tętno miasta. To czego tu, na południowej Świdnickiej, tak bardzo brakowało przez lata. Oto znowu jest miasto. Na nowo.


Za wiaduktem początek Powstańców Śląskich i otwierające ją Arkady

2 komentarze:

  1. Powstańców Śląskich rozkopana...pokaż Sky Tower, największego planowanego olbrzyma we Wrocławiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś pewnie będzie. Z niektórych miejsc i ulic prezentuje się swojsko, jakby stał tam od zawsze.

    OdpowiedzUsuń