6 marca 2011

INNY LEPSZY ŚWIAT

Często, gdy dyskutowany jest jakiś szczegółowy problem ekonomiczny i ktoś wysuwa ambitny plan naprawy sytuacji, wtedy oponenci szybko pokazują, jak niekorzystny wpływ mogłoby takie odważne rozwiązanie mieć na inne sfery życia i ekonomii. Coś w rodzaju : może i to niezły pomysł na rozwiązanie tej konkretnej kwestii, ale spójrzcie jaki fatalny wpływ mogłoby to mieć na inne dziedziny. Dajmy zatem spokój. Musi zostać tak jak jest! Oto współczesne ambitne hasło życia i rozwoju : zostawmy tak jak jest!

Za przykład podajmy sytuację gdy krytycznie ocenia się skutki rozbudowanej biurokracji. Widząc jej zgubny wpływ na ludzką aktywność, racjonalnie zaleca się uproszczenie prawa i zwolnienie urzędników jako skuteczne rozwiązanie. Jednak zaraz po chwili, jakże łatwo torpeduje się cały plan, zwracając uwagę, że działanie takie wyprodukuje przecież jednocześnie całą masę bezrobotnych. Czyli tych właśnie zwalnianych.

Inny przykład, gdy analizując niewydolność systemu emerytalnego dochodzi się do wniosku, że należy zaprzestać zagrabiania obowiązkowej składki ubezpieczeniowej z wypracowanego przez ludzi bogactwa, by wreszcie to oni sami mogli korzystnie inwestować swe pieniądze. Zaraz po chwili jednak, neguje się takie podejście prostym stwierdzeniem, że przecież pozbawi to wypłat obecnych już emerytów.

Na tak postawione problemy z dwóch powyższych przykładów można oczywiście szybko podać odpowiednie rozwiązanie i odeprzeć zarzuty adwersarzy. A to przywołać w pierwszym przypadku korzyści płynące z faktu, że zwolnieni zaczną przecież wykonywać inne usługi. Tym razem już te rzeczywiście potrzebne innym konsumentom, czyli takie na które jest prawdziwy popyt. Albo też, jak w drugim przypadku, zaproponować utworzenie funduszu emerytalnego z majątku prywatyzowanych państwowych firm na zaspokojenie umówionych rent emerytalnych.

Jednak zanim ulegniemy pokusie polemiki w sprawie takich pojedynczych problemów, trzeba sobie zdać sprawę, że takie jednostkowe i oddzielne podejście do poszczególnych tematów nie ma szans niczego skutecznie rozwiązać. Popadniemy tylko w niekończące się dyskusje i spory z przeciwnikami radykalnych zmian. Każdy bowiem odważny postulat, natychmiast napotka argument i przykład jakiejś dziedziny, która  rzekomo ulegnie katastrofie, gdy zmiany te zechcemy przeprowadzić.

I tak na przykład, że zwolnieni urzędnicy i ich rodziny popadną w biedę, gdyż nie podejmą żadnej innej pracy ani działalności, bo jest przecież bezrobocie. A rozpoczęcie zaś przez nich własnej działalności komplikują choćby comiesięczne obciążenia, poplątane sprawy formalne i związane z nimi koszty. Funduszu emerytalnego zaś utworzyć się nie da, bo jakoby nie ma już wystarczającego majątku państwowego do prywatyzacji. A jeśli nawet coś się jednak znajdzie to przecież budżet bardziej potrzebuje tych pieniędzy na bieżące wydatki. I tak bez ustanku.

Dyskusja taka może trwać w nieskończoność. Fatalny wniosek nasunie się sam. Szybko pojawi się zniechęcenie. Jak zwykle nic zrobić się nie da. Cała sprawa pokazuje tylko jak obszerną w gruncie rzeczy siecią ekonomicznej niewoli jesteśmy oplatani. A każda chora dziedzina życia wydaje się być skutkiem polityki fiskalnej. Szczególnie w odniesieniu do ludzkiej aktywności czyli usług i pracy. Jeśli zatem już u samej podstawy naszej egzystencji popełniane są takie błędy i wprowadzane tak zgubne rozwiązania, to nie możemy się dziwić, że wszystkie kolejne elementy życia i państwa są tak słabe i niesprawiedliwe.

To oddziaływanie na siebie kolejnych złych rozwiązań w naszym państwie potwierdza tylko diagnozę świętej pamięci Kisielewskiego, że to nie kryzys lecz skutek. Tu nie wystarczy wykłócać się o zmianę jednej rzeczy. Zmienić trzeba cały ustrój. Ten jednak będzie się bronił. Gdyż ustrój w gruncie rzeczy to ludzie. Chyba, że nagle sam zbankrutuje. I zdaje się, że jest już na dobrej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz